niedziela, 13 października 2013

Rozdział 6--Ja tak nie potrafię.

Perspektywa Belli:

Od kąt straciłam przytomność nic się przez dłuższy czas nie działo. Już ta niewiedza zaczynała mnie dobijać, gdy nagle poczułam ból w szyi, który w wampirzym tempie (nie wiem z kąt mam to skojarzenie, chyba za dużo przeczytałam książek o wampirach). Wracając do świata żywych. Czułam się jakby ktoś palił mnie od środka, niszcząc moje ciało a moja krew zamieniała się w żrący kwas, sprawiający coraz większe cierpienie. Ból rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie. Nagle wszystko ustało. Po prostu odeszło w nicość.
Nic. Zero bólu.
Powoli otworzyłam oczy. Widziałam wszystko bardzo dokładnie. Nie wiem dlaczego, ale nic nie pamiętam. Nic. Żadne wspomnienie nie dosięga mojego umysłu.
-Wreszcie się obudziłaś Isabello.....


*******************************************************
Wiem, że nie powinnam dodawać tego czegoś, ale nie mam weny i chcę, żebyście nie pomyśleli, że opuściłam tego bloga. Postaram się coś  napisać jeszcze dzisiaj.

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 5--Żaden plan nie jest idealny

(Narracja trzecioplanowa)

Ciemność pochłaniała ją doszczętnie. Nie próbowała nawet walczyć bo wiedziała, że to nic nie da. Po chwili to samo stało się z pozostałymi dziewczynami. Eter był nad wyraz skuteczny co było na rękę porywaczom. Po chwili podjechał czarny bus z Eleazarem za kierownicą. Dziewczyny posadzono na tylnich miejscach między wampirami.
Jechali kilka godzin, pokonując trasę z Waszynktonu do Włoch. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, już niedługo mieli powrócić do codziennej służby u Volturich z pięknymi wampirzycami u boku.
Wszyscy trzej byli bardzo zadowoleni, jedynie Eleazar się wachał. Z jednej strony właśnie zniszczył życie dziewczyn, bo bycie wampirem jest ciężkie i trudne a z drugiej strony życie w psychiatryku to nie życie, przypomnieć trzeba jeszcze, że w Volterze czeka na niego kochająca żona (Carmen).
Na tych rozmyślaniach wampir spędził całą drogę.
Przed zamkiem w Volterze stała uśmiechnięta postać. Mężczyzna o szkarłatnych tęczówkach i bladej, popękanej skórze.
-Witajcie-krzykną ów mężczyzna na przywitanie.
-Witamy Panie-odpowiedzieli chórem.
-To gdzie są nasze drogie dziewczęta?-spytał ,,Pan''. W odpowiedzi najwyższy brunet otworzył drzwi busa.
W środku przytulone do siebie leżały kolejno szatynka, brunetka i blondynka.
Kogoś mu przypominały, tylko na razie nie wiedział kogo. Nie mógł uwierzyć, że w takich słabych ludzkich kobietkach skrywają się wielkie dary.
-Zanieście je do komnat-polecił czerwonooki wampir.
Już po chwili wszyscy znajdowali się w dźwiękom-odpornych pomieszczeniach, zbudowanych specjalnie na tą okazję.
-Garrecie możesz?-spytał Aro.
-Co mam im zmienić w pamięci?-spytał zapytany.
-A więc tak. Niczego nie pamiętają, ale nam ufają i wiedzą kim są wampiry. Chcą do nas dołączyć bo nie znalazły swojego miejsca w świecie. Nie będą zadawać niepotrzebnych pytań.-powiedział na jednym wdechu ,Pan'.
Po chwili Garret wykonał swoją robotę i można było przejść do dalszej części planu.
-Alec teraz twoja kolej-powiedział podekscytowany Aro.
Po tych słowach brunet wypuścił opary przylegające do jego ciała. Szczelnie owiną nimi Alice i Ross lecz Belli nie zdołał mimo swojej długowiecznej praktyki.
-Nie mogę jej objąć-przyznał po wielu próbach.
-Jak to nie możesz?-spytał zdenerwowany władca.
-To pewnie przez tarczę-odezwał się po raz pierwszy Eleazar.
-Mówi się trudno, idzie się dalej-powiedział Aro, po czym ugryzł blondynkę. Jej krew była wyjątkowo kusząca, co sprawiało dodatkowe trudności.  Przez chwilę zastanowił się czy nie wypić jej krwi, lecz chęć zdobycia kolejnego daru wygrała. Wampir po wpuszczeniu w krwioobieg dziewczyny jadu oderwał się od jej szyi.
To samo zrobił z szatynką, której krew była jeszcze smaczniejsza. Jako ostatnia została przemieniona brunetka. Tylko ta ostatnia zaczęła się wić i krzyczeć, bo pozostałe dwie dziewczyny były bezpieczne pod mgłą Aleca.



*********************************************************
Na dzisiaj to tyle. Następny rozdział z perspektywy Belli             Pozdro :D









sobota, 21 września 2013

Zmiana

przepraszam ale postanowiłam trochę pozmieniać w blogu, bo mam nowy pomysł na dalsze wydarzenia. Zmiany nie są duże ale zmany to zmiany.
Nie będę dodawać od początku całej historii tylko z edytuję tą obecną.
Chodzi o to, że Alice zamiast władać lodem będzie władać roślinnością.


To na razie tyle/ L.A.

To nie rozdział tylko moja piosenka

Miałam być, kopciuszkiem w swej bajce,
Miałam być, tą jedyną najpiękniejszą z nich,
Co z tego, że ,miałam być twoim największym szczęściem?
Po prostu nie wyszło mi, lecz spróbuję raz jeszcze.
Złapię szczęście za rękę jak  kiedyś Ciebie,
już nie puszczę nigdy więcej jak puściłam Ciebie,


 Ref:  Spale moje życie i zacznę jeszcze raz,
         może spotkam moje szczęście i dam mu w twarz?
         Za to, że mnie zostawiło
         Że puściło samo mnie,
         Za to, że mnie opuściło, gdy potrzebowałam je.

Nie spalę tego mostu, to będzie zbyt łatwe
spróbuję o nas walczyć, choć pewnie mi nie wyjdzie
To jest, skom-pli-ko-wa-ne
To jest, do ogarnięcia trudne
Nazwij to jak chcesz, lecz dla mnie to miłość jest



Wyszło spontanicnie,
Wiem,wiem jest ckliwe jak brazylijskie seriale ale właśnie zerwałam z chłopakiem i mam taką mini depresję, więc nie piszę
Jedyne co przychodzi mi do głowy to opowiadania, w których na końcu wszyscy giną i są nieszczęśliwi   

Jak depresja mi przejdzie to napiszę kolejny rozdział.

Do zobaczyska L.A.



niedziela, 15 września 2013

Rozdział 4--Chyba masz rację

Na środku była dziewczyna o czekoladowych oczach i włosach a także bladej cerze. Ostatnia siedziała piękna nastolatka o krótkich,ciemnych, nastroszonych włosach, brązowych oczach i skórze w odcieniu kości słoniowej. Wszystkie trzy były piękne niczym wampirzyce. Gdyby nie bijące serce i rumieńce na twarzach można by było je pomylić z przedstawicielami mojego gatunku.
-To my przyjdziemy wieczorem-powiedział Eleazar przerywając krępującą ciszę
Bez słowa opuściliśmy pomieszczenie i udaliśmy się na dalsze zwiady.
Usłyszeliśmy jeszcze rozmowę nastolatek:
-Widziałyście Aleca? Jaki on przystojny, normalnie nie wierze.-zaczęła jedna z sióstr, po głosie odgadłem, że to Alice, dziewczyna w której się zakochałem. Nie wierzę, że to powiedziałem.
-Przystojny to prawda, ale Garret i tak wygląda jeszcze lepiej-dołączyła się chyba Rosalie. Widać nie tylko ja podbiłem serce jednej ze sióstr.
-Nie prawda bo Alec jest przystojniejszy.-zaczęła wykłócać się Alice.
-Nie prawda bo Garret- odcięła się Ross.
-Alec.
-Garret
-Alec
-Garret
-Cisza!-podniosła głos na pewno Bella.
-Ale...-zaczęły siostry. Reszty nie usłyszałem bo byłem zbyt daleko.

Mamy prosty plan. Jutro zabieramy dziewczyny na spacer do parku gdzie uśpimy je Eterem, wsadzimy do samochodu, który będzie kierował Eleazar i odjedziemy w stronę Voltery, gdzie zmienimy im wspomnienia i przemienimy w wampirzyce. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
No cóż takie życie, trzeba podnieść swoje wampirze cztery litery i iść do ,,Pracy''. Jedyny plus tej sytuacji to to, że znów spotkam Alice. Oh Alice, czyż to nie piękne imię? A jego właścicielka jeszcze piękniejsza. STOP, teraz czas na pracę a nie marzenia.


(Perspektywa Garreta)
Właśnie idziemy do pokoju sióstr Swan, aby wcielić nasz plan w życie. Delikatnie zapukałem do drzwi. W odpowiedzi usłyszałem ciche ,,Proszę''.
-Dzień dobry. Co powiedzą panie na mały spacer?-spytałem uprzejmie.
W odpowiedzi wszystkie pokiwały głowami.


(Perspektywa Belli)
Zdziwiła nas propozycja lekarzy. Jeszcze nigdy legalnie nie opuściłyśmy murów psychiatryka. A teraz idziemy sobie przez park z przystojnymi lekarzami i boku.
Nagle poczułam się słabo a oczy same mi się zamknęły. Potem była tylko ciemność. Ciemność.




*********************************************************
I jak wam się podoba?
Przepraszam, że tak późno ale miałam rozwalony komputer :(   L.A.



 

środa, 11 września 2013

Rozdział 3--Czy wampir może się zakochać?

(Perspektywa Demetriego)

W hotelu przywitała nas ładna recepcjonistka o kuszącym zapachu. Z tródem powstrzymałem pragnienie, ale jednak mi się udało. Szybkim krokiem udaliśmy się na poddasze, gdzie mieliśmy zamieszkać. Pokój był niewielki. Samo łóżko zakrywało większość wolnego miejsca. Ściany były pomalowane ca ciemny brąz a sufit był tradycyjnie biały.
-To co jaki jest plan?-spytałem.
-Musimy albo udawać lekarzy albo wpaść nocą i je porwać. Głosujmy.-zadecydował Eleazar.
-Ja jestem za zabawą w lekarzy.-powiedziałem
-Ja jestem za cicho ciemnym porwaniem-powiedział Alec
-Ja jestem za lekarzami.-wypowiedział się Garret.
-Czyli od jutra zaczynamy pracę w szpitalu psychiatrycznym.-zadecydował Eleazar.

*Następny dzień*  (Perspektywa Belli)

Dzisiaj mają przyjść nowi lekarze. Chyba czterej mężczyźni. Ciekawe jak będą się zachowywać. Czy tak jak Seth* pierwszego dnia, czy może jak Liam*?
Nagle drzwi się otworzyły, przerywając mi i moim siostrom.
Do pomieszczenia wszedło czterech mężczyzn. Dwaj bruneci i dwaj szatyni. Wszyscy mieli ciemno brązowe oczy(To przez czarne soczewki i czerwone oczy przyp.Aut.).
-Witam, nazywam się Eleazar Sherth a to Alec,Garret i Demetri McLess.-mówiąc wskazywał po kolei na mojego wzrostu bruneta, drugiego bruneta tylko że wyższego i najwyższego szatyna.
Kątem oka zauważyłam, że Alice nie odrywa wzroku od Aleca a Ross wpatruje się w Garreta. Mimowolnie mój wzrok spoczął na najwyższym z braci.
-To my przyjdziemy wieczorem-przerwał ciszę Pan Sherth.
Gdy byłyśmy pewne, że lekarze nas nie słyszą zaczęłyśmy rozmowę.
-Widziałyście Aleca? Jaki on przystojny, normalnie nie wierze.-zaczęła paplać Alice.
-Przystojny to prawda, ale Garret i tak wygląda jeszcze lepiej-dołączyła się Rosalie.
-Nie prawda bo Alec jest przystojniejszy.-zaczęła wykłócać się Alice.
-Nie prawda bo Garret- odcięła się Ross.
-Alec.
-Garret
-Alec
-Garret
-Cisza!-podniosłam głos.
-Ale...-zaczęły siostry.
-Żadne ale, Demetri jest najprzystojniejszy.-powiedziałam udając rozmarzoną. W odpowiedzi zobaczyłam zdziwione spojrzenia sióstr.-Żartuję.-powiedziałam z trudem opanowując śmiech.
-To nie jest śmieszne.-powiedziała Alice obrażona.
-Jest i to bardzo.-powiedziałam wybuchając śmiechem.




*Cofnijmy się o kilkanaście minut do tyłu*(Perspektywa
Aleca)

Po co nam te całe podchody i zabawa w lekarzy? Tracimy tylko czas. Nie łatwiej byłoby wejść w nocy i po prostu zabrać te dziewczyny. Ale nie Demetri musi się pobawić. Mówiłem już, że tylko tracimy czas? Staneliśmy przed drzwiami do pokoju dziewczyn.
-Witam, nazywam się Eleazar Sherth a to Alec,Garret i Demetri McLess.-mówiąc wskazywał po kolei na mnie,Garreta i Dema.
Postanowiłem, choć spojrzeć na te dziewczyny, od dzisiaj nasze ,,Podopieczne''.
Po prawej stronie siedziała ładna blondynka, o fiołkowych oczach i bladej skórze.
Na środku była dziewczyna o czekoladowych oczach i włosach a także bladej cerze. Ostatnia siedziała piękna nastolatka o krótkich,ciemnych, nastroszonych włosach, brązowych oczach i skórze w odcieniu kości słoniowej. Wszystkie trzy były piękne niczym wampirzyce. Gdyby nie bijące serce i rumieńce na twarzach można by było je pomylić z przedstawicielami mojego gatunku....














Jeszcze nie rozdział

to tak tutaj podaje moje GG jakby ktoś chciał abym bo powiadamiała o nowych notkach  Nr. GG  48600231
Postaram się dodać niedługo rodział bo na tym blogu to mam ogromną wenę a na pozostałych dwóch tak nie bardzo /L.A.

Rozdział 2--To nie sen

Perspektywa Garreta:

-Garrecie,Alecu,Demetri możecie tu podejść?-spytał Aro, gdy weszliśmy do sali tronowej.
-Tak jest Panie-powiedzieliśmy chórem.
-Mam dla was misję.-powiedział wyjątkowo ucieszony.W odpowiedzi pokiwaliśmy głowami.
-Jeszcze dzisiaj jedziecie do Olimpic w stanie Waszynkton.
-A po co?-spytał Alec.
-Musicie pomóc Eleazarowi w zmienieniu trzech dziewczyn w wampirzyce.-odpowiedział z uśmiechem.
-Ale..-chciał coś powiedzieć Demetri ale Aro mu przerwał:
-Wszystkiego dowiecie się na miejscu a teraz idźcie się spakować, macie pół godziny.- Po tych słowach udaliśmy się do swoich komnat.


Perspektywa Aleca:

Ciekawe dlaczego my? Dlaczego Aro wybrał właśnie nas do zmienienia ludzkich dziewczyn w wampirzyce?
Zwykle bierze Felixa i Corina. Czyżby to był jakiś trudny przypadek?
Na tych rozmyślaniach spędziłem całą drogę do komnaty.
-Co ty taki zamyślony?-usłyszałem głos Jane gdy otworzyłem drzwi do komnaty.
-Jadę na misję-powiedziałem powracając na ziemię.
-Kiedy? Gdzie? Po co? A co ze mną?-usłyszałem w odpowiedzi.
-Za 20 minut, do Waszyngtonu, pomóc Eleazarowi w przemianie jakiś dziewczyn, ty zostajesz we Włoszech.-odpowiedziałem po kolei na wszystkie pytania.
-Jak to pomóc w przemianie?-spytała siostra
-Tak to. Eleazar ma problem bo chodzi o trzy osoby.-powiedziałem kierując się w stronę szafy.
-Ahaa-powiedziała zamyslona.-Idę do sali Tronowej-dodała wychodząc.
Spakowałem parę szat, kilka bluzek, spodni i bielizny. Po czym udałem się wampirzym tempem do sali tronowej. Na miejscu spotkałem Dema, Garreta, Jane i Ara.
-Jedziemy?-spytałem
-Tak, za pół godziny macie samolot-powiedział Aro.-powodzenia-dodał po chwili.
Bez słowa udaliśmy się w stronę garażu, gdzie wsiedliśmy do nowiutkiego Lamborgini. Samochodem udaliśmy się na lotnisko. Podróż minęła nam wyjątkowo szybko, nawet pragnienie mi nie doskwierało, choć ostatnio polowałem tydzień temu. Lot zakończyliśmy w Olimpic w stanie Waszynkton.
Okazało się to idealne miejsce dla wampirów, mokre, deszczowe i bez słońca.
-To co teraz?-spytałem moich towarzyszy rozglądając się po sali przylotów.
-Eleazar ma czekać na dworze-odpowiedział Garret. Miał rację, tóż za drzwiami stał wysoki mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz z kapturem.
-Dobrze, że już jesteście-rzekł podchodząc bliżej.-Wsiadajcie.-Dodał wskazując czarną limuzynę. Wsiedliśmy i ruszyliśmy na północ, prawdopodobnie do tymczasowego miejsca zamieszkania Eleazara. Pod hotel dojechaliśmy w dziesięć minut.

(Perspektywa Demetriego)

W hotelu przywitała nas ładna recepcjonistka o kuszącym zapachu. Z tródem powstrzymałem pragnienie, ale jednak mi się udało. Szybkim krokiem udaliśmy się na poddasze, gdzie mieliśmy zamieszkać....


















wtorek, 3 września 2013

Bohaterzy

Wiem, że to trochę późno, ale dzięki temu lepiej się połapiecie w mojej histori.



* Isabella Marie Swan:
-Narodziny:13 września 1997 rok (urodzona jako pierwsza)
-Rodzice:Brak informacji
-Rodzeństwo:Alice Mary Swan i Rosalie Lilian  Swan
-Pochodzenie:Stan Waszynkton
-Wygląd:Czekoladowe włosy i oczy,Jasna karnacja, Blizna w kształcie pół księżyca na lewej ręce.
-Charakter:Odważna,Opiekuńcza,Nieufna,Śmiała,Dzielna

*Rosalie Lilian Swan:
-Narodziny:13 września 1997 rok (urodzona jako druga)
-Rodzice:Brak informacji
-Rodzeństwo:Alice Mary Swan i Isabella Marie Swan
-Pochodzenie:Stan Waszynkton
-Wygląd: Długie jasne włosy, fiołkowe oczy, Jasna karnacja,Blizna w kształcie pół księżyca na lewej ręce.
-Charakter:Odważna, chamska, skryta, zaradna, wyniosła,

*Alice Mary Swan:
-Narodziny:13 września 1997 rok (urodzona jako trzecia)
-Rodzice:Brak informacji
-Rodzeństwo: Rosalie Lilian  Swan i Isabella Marie Swan
-Pochodzenie:Stan Waszynkton
-Wygląd: Krótkie ciemne nastroszone włosy, brązowe oczy, jasna karnacja,Blizna w kształcie pół księżyca na lewej ręce.
-Charakter: Otwarta na świat,wesoła. pogodna, optymistyczna, nierozważna, odważna.




*Garret Volturi:
-Narodziny 1700 rok
-Rodzina:Brak,
-Pochodzenie:Nowa Anglia
-Wygląd:Ciemne włosy,czerwone oczy, jasna i twarda skóra,
-Charakter:Przyjacielski,Odważny, Roztropny, Oddany, Wierny



*Alec Volturi
-Narodziny:800 rok
-Rodzina:Jane Volturi (siostra)
-Pochodzenie:Anglia
-Wygląd:Ciemne brązowe włosy,czerwone oczy, jasna i twarda skóra
-Charakter:Skryty,dzielny, oddany, surowy, twardy



*Demetri Volturi
-Narodziny:1000 rok
-Rodzina:Brak
-Pochodzenie:Grecja
-Wygląd:czarne włosy,czerwone włosy,oliwkowa skóra,
-Charakter:kultularny,wyrafinowany,cichy, spokojny,oddany, niegadatliwy,



***************************
To na razie wszyscy główni bohaterowie mojego bloga,
Zastanawiam się czy zrobić historię z Cullenami i Sforą czy bez nich
Co proponujecie? piszcie w komentarzach =D  L.A.




środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 1--(perpektywa Eleazara)

Kolejne nudne miasto.  Miasto, w którym nie ma żadnych utalentowanych wampirów ani ludzi.
Może zacznijmy od początku. Nazywam się Eleazar Volturi i mam za zadanie sprowadzać utalentowane osoby do Voltery. Mam żonę Carmen, brata Garretta i przybrane siostry Tanye Kate i Irinę. Właśnie siedzę na zaciemnionej ławce w tutejszym parku i rozmyślam o moim życiu a raczej egzystencji.

*Retrospekcja*

-Jak to nic?-krzykną Aro a ja postanowiłem mu  nie przerywać.
-Daję Ci ostatnią szansę, ostatni stan na znalezienie kogoś utalentowanego albo twoja piękna żona straci głowę.-Powiedział podstępnie pierwotny wampir.
-Tak jest Panie-odpowiedziałem kulturalnie jak na strażnika przystało.
-Masz 4 miesiące a teraz odejdź-powiedział Aro na co ja bez słowa wyszedłem z sali tronowej i udałem się na lotnisko, z kąt miałem wyruszyć na moją ostatnią wyprawę w przeciągu 20 lat.

*Koniec Retrospekcji*

-Rose jesteś genialna.-usłyszałem dźwięczy głos bardzo podobny do wampirzego. Zaciekawiony odwróciłem głowę i ujrzałem trzy młode dziewczyny ubrane w białe lniane, luźne bluzki i tego samego koloru szorty.
-Wiem, wiem-rzekła dziewczyna o długich blond włosach i fiołkowych oczach. Nagle oczy niskiej brunetki zrobiły się dziwnie puste, jakby zostały przysłonięte gęstym dymem.
-Idą po nas-powiedziała przestraszona.
-Za ile przyjdą?-spytała chyba najstarsza z
dziewczyn, nie wątpliwie także utalętowana.
-Właśnie wchodzą do parku.-usłyszała w odpowiedzi. Nawet bez mojego daru mogłem powiedzieć, że szatynka ma dar przewidywania przyszłości, tak potężny, że udziela się jeszcze za życia człowieczego.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos czekoladowowłosej:
-Co powiecie na małą zabawę?-spytała pewnie znając odpowiedź.
-Dla mnie bomba-krzyknęły pozostałe dwie dziewczyny.
Po tych słowach zza drzew wyszło siedmiu mężczyzn ubranych w szpitalne fartuchy. Okrążyli oni nastolatki i zaczęli się powoli do nich przybliżać.
-Ogień-szepneła brunetka skupiając się na niedaleko rosnącej roślinności. Stała się rzecz niesłychana, krzew zaczął płonąć żywym ogniem, rozpraszając tym samym lekarzy.
-Woda-dodała blondynka, także skupiając się na spalonym w połowie krzaku. Tym razem roślina została oblana wodą,
która pojawiła się z nikąd.

-Niech ponownie krzak urośnie- dodała wróżbitka a roślina odzyskała pierwotną postać.
Wszystkiemu przyglądali się przerażeni lekarze, po czym znów odwrócili
się w stronę diewczyn. Postanowiłem z
adzwonić do Ara i prosić o pomoc w dostarczeniu tych ,Cennych łupów' do Voltery.
Usłyszałem tylko słowa Brunetki:

-To zabieracie nas do tego psychiatryka czy nie?-krzyknęła na cały głos. To była dla mnie bardzo cenna wskazówka dotycząca miejsca pobytu nastolatek.
Po odejściu tych wyjątkowych dziewczyn wygrałem numer do przywódcy wampirów.
-Słucham Eleazarze, coś się stało?-spytał Aro
-Panie, znalazłem trzy dziewczyny z wielkimi darami-odpowiedziałem spokojnie
-Ah tak? Jakie to dary?-spytał wyraźnie ucieszony.
-Pierwsza dziewczyna przewiduje przyszłość i włada roślinnością, druga włada wodą i ma jeszcze jeden dar, który ujawni się po przemianie a trzecia jest tarczą mentalno-fizyczną i włada ogniem.-powiedziałem na jednym wydechu.
-Zaraz po przemianie? Czyli są ludźmi?-spytał zaskoczony.

-Tak konkretnie pacjentkami szpitala psychiatrycznego, chyba przez to, że dary ujawniają się u nich jeszcze za ludzkiego życia, choć nie wszystkie. Dodatkowo umieją nad nimi panować, w małym stopniu ale zawsze-powiedziałem głosem eksperta.
-Cudnie-zaśmiał się władca.--przyślę do ciebie Aleca, Demetriego i Garreta (u mnie Garret nie zakocha się w Kate i będzie miał dar wymazywania i zmieniania
wspomnień aut.).
-Dziękuję i do widzenia.-powiedziałem siląc się na uprzejmy ton głosu.
Mam tylko nadzieję, że mnie nie znienawidzą, za to, że staną się wampirzycami.


*************************************************************
Oto kolejny rozdział a raczej ten sam tylko, że z innej perspektywy.Specjalna dedykacja dla Asi bo to dzięki jej komentarzom powstała ta notka.
Trzymajcie się, Cześć L.A.








piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 1--Spacer

*W nudnym i cholernie strasznym psychatryku, gdzieś w Olympii w stanie Waszynkton.

-Co robimy?-spytałam moje siostry a zarazem współlokatorki.
-Mamy do wyboru kredki i farby.-odpowiedziała znudzona Rosalie.
-Konkurs na najładniejszy rysunek.-krzyknęła uradowana Alice.
-Trzy-krzyknęłam
-Dwa--zawtórowała mi Rosalie
-Jeden-znów krzyknęłam
-Start.-Zakończyła Alice.
I wystartowałyśmy. Wszystkie usiadłyśmy na podłodze i zaczęłyśmy rysować.  Po około piętnastu minutach wszystkie skończyłyśmy. Alice namalowała wystawy sklepowe, Rosalie piękny samochód mknący po mokrej szosie a ja zachód słońca nad morzem. Byłam pewna, że każda z nas namalowała obraz ze swoich snów.
-Według mnie wygrała Rosalie.-rzekłam po chwili namysłu.
-A według mnie wygrała Alice.-powiedziała Ross
-Nie prawda bo wygrała Bella.-tym razem wtrąciła się Alice.
-I znowu nie mamy zwycięzcy.-powiedziałam udając smutny głos.
-Nigdy nie mamy.-powiedziała rozbawiona Rosalie.
-Nudzi mi się, co robimy?-spytała Alice.
-Mam pomysł.-rzekłam zadowolona.
-Jaki?-spytały chórem moje siostry.
-Co powiecie na mały spacer po mieście?-spytałam z zawadiackim uśmiechem.
-Bomba.-krzyknęły chórem, na co znów się uśmiechnęłam.
-To co idziemy?-spytałam
-Teraz?-zdziwiła się Al.
-Nie za dwa lata wiesz?-spytałam z sarkazmem.
-To co idziemy czy gadamy?-spytała zniecierpliwiona Rosalie.
-Idziemy.-powiedziałam równo z Alice.
Nasza utalentowana Ross otworzyła drzwi naszego więzienia za pomocą spinki do włosów, którą kiedyś zgubiła Piguła(pielęgniarka). Szłyśmy na paluszkach uważając by nie zostać przez nikogo nakryte. Pierwszy raz w tym roku udało nam się wyjść na dwór. Padało, co niezbyt nas ucieszyło. Postanowiłyśmy udać się do parku, by skryć się przed deszczem.

**W parku na jakieś bliżej nie określonej ławeczce.
-Ros jesteś genialna.-pisnęłam po czym przytuliłam siostrę.
-Wiem, wiem-rzekła niby obojętnie Rosalie.
Nagle oczy Alice wydały się dziwnie zamglone.
-Idą po nas.-rzekła przestraszona.
-Za ile przyjdą?-spytałam zaniepokojona.
-Właśnie wchodzą do parku.-szepnęła Al.
-Co powiecie na małą zabawę?-spytałam z figlarnym uśmiechem.
-Dla mnie bomba-krzyknęły obydwie.
Po chwili zobaczyłyśmy siedmiu mężczyzn podążających w naszą stronę. Wszystkie trzy się skupiłyśmy.
-Ogień-szepnęłam. Od razu zapalił się krzak w pobliżu lekarzy.
-Woda.-szepnęła Rosalie. Ten sam krzak nagle zmoczył się wodą.
-Niech ponownie krzak, urośnie-dodała Alice.
Całemu przedstawieniu przyglądali się przerażeni lekarze, po czym znów odwrócili się w naszym kierunku.
-Uciekamy czy wracamy?-spytałam.
-Wracamy, i tak sobie na dużo dzisiaj pozwoliłyśmy.-odpowiedziała Alice.
Zrezygnowane zrobiłyśmy trzy kroki w kierunku lekarzy.
-Spokojnie, nie ruszajcie się-rzekł jeden z nich.
-Dobra, dobra  zabieracie nas do tego PSYCHIATRYKA czy nie?-spytałam znudzona.
-A tak, chodźcie z nami-rzekł ten sam gościu ze zdziwieniem.
-Żegnaj piękny świecie.-rzekła teatralnie Rosalie.
Wyszłyśmy z parku otoczone mężczyznami w białych kitlach. Szybkim krokiem podążałyśmy w kierunku naszego więzienia. (od aut. Nikt nie zauważył, że cały czas były śledzone przez czerwonookiego wampira.) Po czym znikłyśmy  za drzwiami budynku. Zostawiając tętniący życiem świat.




****************************************************************
I jak rozdział 1? Według mnie całkiem całkiem



Do napisania AgA












PROLOG

Cztery ściany, które znam od małego. Cztery ściany, których nienawidzę. Białe postacie próbujące mnie uszczęśliwić na siłę. Leki wprawiające mnie w otępienie. Jeśli jeszcze nie odgadliście o jakie miejsce chodzi, to wam pomogę.
PSYCHIATRYK. I co zdziwieni?? Pewnie tak. Może zacznijmy od początku.
Nazywam się Bella Swan i razem z moimi siostrami Alice i Rosalie mieszkamy w psychiatryku. Miejscu największych katuszy, miejscu, w którym życie zmienia się w koszmar. Miejscu z którego niema wyjścia.

Krótkie wprowadzenie

Hej Hej Hej oto mój nowy blog o Zmierzchu juhu!!!! <cieszy się>
Blog będzie przedstawiał inną historię tej cudownej sagi
Prolog niebawem 
                                                                           Trzymajcie się cześć AgA

P.S. Mój drugi blog znajdziecie tutaj http://zmierzch-inne-zycie.blogspot.com/