(Perspektywa Demetriego)
W hotelu przywitała nas ładna recepcjonistka o kuszącym zapachu. Z tródem powstrzymałem pragnienie, ale jednak mi się udało. Szybkim krokiem udaliśmy się na poddasze, gdzie mieliśmy zamieszkać. Pokój był niewielki. Samo łóżko zakrywało większość wolnego miejsca. Ściany były pomalowane ca ciemny brąz a sufit był tradycyjnie biały.
-To co jaki jest plan?-spytałem.
-Musimy albo udawać lekarzy albo wpaść nocą i je porwać. Głosujmy.-zadecydował Eleazar.
-Ja jestem za zabawą w lekarzy.-powiedziałem
-Ja jestem za cicho ciemnym porwaniem-powiedział Alec
-Ja jestem za lekarzami.-wypowiedział się Garret.
-Czyli od jutra zaczynamy pracę w szpitalu psychiatrycznym.-zadecydował Eleazar.
*Następny dzień* (Perspektywa Belli)
Dzisiaj mają przyjść nowi lekarze. Chyba czterej mężczyźni. Ciekawe jak będą się zachowywać. Czy tak jak Seth* pierwszego dnia, czy może jak Liam*?
Nagle drzwi się otworzyły, przerywając mi i moim siostrom.
Do pomieszczenia wszedło czterech mężczyzn. Dwaj bruneci i dwaj szatyni. Wszyscy mieli ciemno brązowe oczy(To przez czarne soczewki i czerwone oczy przyp.Aut.).
-Witam, nazywam się Eleazar Sherth a to Alec,Garret i Demetri McLess.-mówiąc wskazywał po kolei na mojego wzrostu bruneta, drugiego bruneta tylko że wyższego i najwyższego szatyna.
Kątem oka zauważyłam, że Alice nie odrywa wzroku od Aleca a Ross wpatruje się w Garreta. Mimowolnie mój wzrok spoczął na najwyższym z braci.
-To my przyjdziemy wieczorem-przerwał ciszę Pan Sherth.
Gdy byłyśmy pewne, że lekarze nas nie słyszą zaczęłyśmy rozmowę.
-Widziałyście Aleca? Jaki on przystojny, normalnie nie wierze.-zaczęła paplać Alice.
-Przystojny to prawda, ale Garret i tak wygląda jeszcze lepiej-dołączyła się Rosalie.
-Nie prawda bo Alec jest przystojniejszy.-zaczęła wykłócać się Alice.
-Nie prawda bo Garret- odcięła się Ross.
-Alec.
-Garret
-Alec
-Garret
-Cisza!-podniosłam głos.
-Ale...-zaczęły siostry.
-Żadne ale, Demetri jest najprzystojniejszy.-powiedziałam udając rozmarzoną. W odpowiedzi zobaczyłam zdziwione spojrzenia sióstr.-Żartuję.-powiedziałam z trudem opanowując śmiech.
-To nie jest śmieszne.-powiedziała Alice obrażona.
-Jest i to bardzo.-powiedziałam wybuchając śmiechem.
*Cofnijmy się o kilkanaście minut do tyłu*(Perspektywa
Aleca)
Po co nam te całe podchody i zabawa w lekarzy? Tracimy tylko czas. Nie łatwiej byłoby wejść w nocy i po prostu zabrać te dziewczyny. Ale nie Demetri musi się pobawić. Mówiłem już, że tylko tracimy czas? Staneliśmy przed drzwiami do pokoju dziewczyn.
-Witam, nazywam się Eleazar Sherth a to Alec,Garret i Demetri McLess.-mówiąc wskazywał po kolei na mnie,Garreta i Dema.
Postanowiłem, choć spojrzeć na te dziewczyny, od dzisiaj nasze ,,Podopieczne''.
Po prawej stronie siedziała ładna blondynka, o fiołkowych oczach i bladej skórze.
Na środku była dziewczyna o czekoladowych oczach i włosach a także bladej cerze. Ostatnia siedziała piękna nastolatka o krótkich,ciemnych, nastroszonych włosach, brązowych oczach i skórze w odcieniu kości słoniowej. Wszystkie trzy były piękne niczym wampirzyce. Gdyby nie bijące serce i rumieńce na twarzach można by było je pomylić z przedstawicielami mojego gatunku....
Rozdział świetny wręcz boski! :D Podoba mi się baaaaardzo! :)Czyżby miłość kwitła i to bez Edzia???? ) ale niestety czuję znów niedosyt i to bardzo duży…..!!!!!!… chcę więcej po prostu. Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać następnego NN. A to trzymanie mnie w niepewności dobija MNIE ;p heheh;p :) :) )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuń