piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 1--Spacer

*W nudnym i cholernie strasznym psychatryku, gdzieś w Olympii w stanie Waszynkton.

-Co robimy?-spytałam moje siostry a zarazem współlokatorki.
-Mamy do wyboru kredki i farby.-odpowiedziała znudzona Rosalie.
-Konkurs na najładniejszy rysunek.-krzyknęła uradowana Alice.
-Trzy-krzyknęłam
-Dwa--zawtórowała mi Rosalie
-Jeden-znów krzyknęłam
-Start.-Zakończyła Alice.
I wystartowałyśmy. Wszystkie usiadłyśmy na podłodze i zaczęłyśmy rysować.  Po około piętnastu minutach wszystkie skończyłyśmy. Alice namalowała wystawy sklepowe, Rosalie piękny samochód mknący po mokrej szosie a ja zachód słońca nad morzem. Byłam pewna, że każda z nas namalowała obraz ze swoich snów.
-Według mnie wygrała Rosalie.-rzekłam po chwili namysłu.
-A według mnie wygrała Alice.-powiedziała Ross
-Nie prawda bo wygrała Bella.-tym razem wtrąciła się Alice.
-I znowu nie mamy zwycięzcy.-powiedziałam udając smutny głos.
-Nigdy nie mamy.-powiedziała rozbawiona Rosalie.
-Nudzi mi się, co robimy?-spytała Alice.
-Mam pomysł.-rzekłam zadowolona.
-Jaki?-spytały chórem moje siostry.
-Co powiecie na mały spacer po mieście?-spytałam z zawadiackim uśmiechem.
-Bomba.-krzyknęły chórem, na co znów się uśmiechnęłam.
-To co idziemy?-spytałam
-Teraz?-zdziwiła się Al.
-Nie za dwa lata wiesz?-spytałam z sarkazmem.
-To co idziemy czy gadamy?-spytała zniecierpliwiona Rosalie.
-Idziemy.-powiedziałam równo z Alice.
Nasza utalentowana Ross otworzyła drzwi naszego więzienia za pomocą spinki do włosów, którą kiedyś zgubiła Piguła(pielęgniarka). Szłyśmy na paluszkach uważając by nie zostać przez nikogo nakryte. Pierwszy raz w tym roku udało nam się wyjść na dwór. Padało, co niezbyt nas ucieszyło. Postanowiłyśmy udać się do parku, by skryć się przed deszczem.

**W parku na jakieś bliżej nie określonej ławeczce.
-Ros jesteś genialna.-pisnęłam po czym przytuliłam siostrę.
-Wiem, wiem-rzekła niby obojętnie Rosalie.
Nagle oczy Alice wydały się dziwnie zamglone.
-Idą po nas.-rzekła przestraszona.
-Za ile przyjdą?-spytałam zaniepokojona.
-Właśnie wchodzą do parku.-szepnęła Al.
-Co powiecie na małą zabawę?-spytałam z figlarnym uśmiechem.
-Dla mnie bomba-krzyknęły obydwie.
Po chwili zobaczyłyśmy siedmiu mężczyzn podążających w naszą stronę. Wszystkie trzy się skupiłyśmy.
-Ogień-szepnęłam. Od razu zapalił się krzak w pobliżu lekarzy.
-Woda.-szepnęła Rosalie. Ten sam krzak nagle zmoczył się wodą.
-Niech ponownie krzak, urośnie-dodała Alice.
Całemu przedstawieniu przyglądali się przerażeni lekarze, po czym znów odwrócili się w naszym kierunku.
-Uciekamy czy wracamy?-spytałam.
-Wracamy, i tak sobie na dużo dzisiaj pozwoliłyśmy.-odpowiedziała Alice.
Zrezygnowane zrobiłyśmy trzy kroki w kierunku lekarzy.
-Spokojnie, nie ruszajcie się-rzekł jeden z nich.
-Dobra, dobra  zabieracie nas do tego PSYCHIATRYKA czy nie?-spytałam znudzona.
-A tak, chodźcie z nami-rzekł ten sam gościu ze zdziwieniem.
-Żegnaj piękny świecie.-rzekła teatralnie Rosalie.
Wyszłyśmy z parku otoczone mężczyznami w białych kitlach. Szybkim krokiem podążałyśmy w kierunku naszego więzienia. (od aut. Nikt nie zauważył, że cały czas były śledzone przez czerwonookiego wampira.) Po czym znikłyśmy  za drzwiami budynku. Zostawiając tętniący życiem świat.




****************************************************************
I jak rozdział 1? Według mnie całkiem całkiem



Do napisania AgA












1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny z:D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
    ps. mogła byś mnie poinformować o nowych rozdziałach na twoich blogach???
    to moje gg :2159802
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń