środa, 11 września 2013

Rozdział 2--To nie sen

Perspektywa Garreta:

-Garrecie,Alecu,Demetri możecie tu podejść?-spytał Aro, gdy weszliśmy do sali tronowej.
-Tak jest Panie-powiedzieliśmy chórem.
-Mam dla was misję.-powiedział wyjątkowo ucieszony.W odpowiedzi pokiwaliśmy głowami.
-Jeszcze dzisiaj jedziecie do Olimpic w stanie Waszynkton.
-A po co?-spytał Alec.
-Musicie pomóc Eleazarowi w zmienieniu trzech dziewczyn w wampirzyce.-odpowiedział z uśmiechem.
-Ale..-chciał coś powiedzieć Demetri ale Aro mu przerwał:
-Wszystkiego dowiecie się na miejscu a teraz idźcie się spakować, macie pół godziny.- Po tych słowach udaliśmy się do swoich komnat.


Perspektywa Aleca:

Ciekawe dlaczego my? Dlaczego Aro wybrał właśnie nas do zmienienia ludzkich dziewczyn w wampirzyce?
Zwykle bierze Felixa i Corina. Czyżby to był jakiś trudny przypadek?
Na tych rozmyślaniach spędziłem całą drogę do komnaty.
-Co ty taki zamyślony?-usłyszałem głos Jane gdy otworzyłem drzwi do komnaty.
-Jadę na misję-powiedziałem powracając na ziemię.
-Kiedy? Gdzie? Po co? A co ze mną?-usłyszałem w odpowiedzi.
-Za 20 minut, do Waszyngtonu, pomóc Eleazarowi w przemianie jakiś dziewczyn, ty zostajesz we Włoszech.-odpowiedziałem po kolei na wszystkie pytania.
-Jak to pomóc w przemianie?-spytała siostra
-Tak to. Eleazar ma problem bo chodzi o trzy osoby.-powiedziałem kierując się w stronę szafy.
-Ahaa-powiedziała zamyslona.-Idę do sali Tronowej-dodała wychodząc.
Spakowałem parę szat, kilka bluzek, spodni i bielizny. Po czym udałem się wampirzym tempem do sali tronowej. Na miejscu spotkałem Dema, Garreta, Jane i Ara.
-Jedziemy?-spytałem
-Tak, za pół godziny macie samolot-powiedział Aro.-powodzenia-dodał po chwili.
Bez słowa udaliśmy się w stronę garażu, gdzie wsiedliśmy do nowiutkiego Lamborgini. Samochodem udaliśmy się na lotnisko. Podróż minęła nam wyjątkowo szybko, nawet pragnienie mi nie doskwierało, choć ostatnio polowałem tydzień temu. Lot zakończyliśmy w Olimpic w stanie Waszynkton.
Okazało się to idealne miejsce dla wampirów, mokre, deszczowe i bez słońca.
-To co teraz?-spytałem moich towarzyszy rozglądając się po sali przylotów.
-Eleazar ma czekać na dworze-odpowiedział Garret. Miał rację, tóż za drzwiami stał wysoki mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz z kapturem.
-Dobrze, że już jesteście-rzekł podchodząc bliżej.-Wsiadajcie.-Dodał wskazując czarną limuzynę. Wsiedliśmy i ruszyliśmy na północ, prawdopodobnie do tymczasowego miejsca zamieszkania Eleazara. Pod hotel dojechaliśmy w dziesięć minut.

(Perspektywa Demetriego)

W hotelu przywitała nas ładna recepcjonistka o kuszącym zapachu. Z tródem powstrzymałem pragnienie, ale jednak mi się udało. Szybkim krokiem udaliśmy się na poddasze, gdzie mieliśmy zamieszkać....


















1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo, bardzo fajny,wręcz świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :) ) ale niestety czuję niedosyt i to bardzo duży…..!!!!!!… chcę więcej po prostu. Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać. A to trzymanie mnie w niepewności dobija …. Bynajmniej MNIE ;p heheh;p :) :) )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń